Piłka jest jajowata, a na boisku masakra

Ludzie i orkowie! Krasnoludy i pomioty Chaosu! Witamy Was na kolejnym meczu "Blood Bowl"! Zapewniamy, będzie krwawo i radośnie, trup zaścieli murawę, a wynik punktowy będzie – jak zwykle –
Ludzie i orkowie! Krasnoludy i pomioty Chaosu! Witamy Was na kolejnym meczu "Blood Bowl"! Zapewniamy, będzie krwawo i radośnie, trup zaścieli murawę, a wynik punktowy będzie – jak zwykle – drugorzędny! Zapraszamy na relację!



W 1987 roku do sprzedaży trafiła nowa gra figurkowa osadzona w uniwersum Warhammera. Tym razem jednak pola bitew zostały zamienione na boiska futbolowe, a wojownicze rasy Starego Świata stanęły naprzeciwko siebie w morderczych meczach przypominających swymi zasadami futbol amerykański. "Blood Bowl" w swoich założeniach nie był grą poważną. Dodawał sporo komediowego i satyrycznego sznytu do mrocznego fantasy kreowanego w pozostałych grach bitewnych i tradycyjnym systemie "papierowego" RPG.

Pierwsza komputerowa adaptacja tego tytułu pojawiła się w 1995 roku. Ukazywała ona boisko z lotu ptaka i nie zdobyła zbyt wielu pozytywnych recenzji. Kolejne podeście do tematu wykonało studio Cyanide w 2009 roku. Rozgrywki przeniosły się w trzeci wymiar, a kolejne lata dopieszczania produkcji spowodowały, że współczesny "Blood Bowl" zyskał rzeszę wiernych odbiorców. Osobiście sam się do nich zaliczam, ale muszę przyznać, że mój pierwszy kontakt z cyfrową wersją gry był dość trudny. Koniec końców w krwawych rozgrywkach rodem z fantasy rozmiłowałem się na dobre. Dlatego też z niecierpliwością czekałem na drugą odsłonę, która od samego początku miała być dopracowanym kawałkiem kodu czerpiącym co najlepsze z kilkuletniego rozwoju prekursora.



Zanim skupię się na szczegółach, przybliżę ogólne zasady zabawy. Na murawie, na przeciwko siebie stają dwa zespoły składające się z jedenastu zawodników różnych specjalizacji. Celem jest zdobycie większej liczby punktów poprzez dostarczenie piłki na pole punktowe. Sam mecz rozgrywany jest w turach, podczas których z jednej strony staramy się zdobyć punkt albo uniemożliwić przeciwnikowi uzyskanie przewagi, z drugiej – dążymy do maksymalnego zmiażdżenia oponentów w bezpośrednich starciach. Ba! Czasami masakra na murawie to właśnie kwintesencja "Blood Bowla"!

Podczas swojej tury przemieszczamy zawodników i wydajemy im inne polecenia. Część z nich tj. bieg z piłką czy podania to norma. Inne mają na celu po prostu przetrzebić szeregi naszych przeciwników. Dobry cios może przepchnąć zawodnika na inne pole, ogłuszyć go, znokautować, a nawet zabić. W zdecydowanej większości o powodzeniu akcji decyduje rzut wirtualnymi kośćmi oraz osobiste statystyki gracza. Jako że jeden błąd automatycznie kończy naszą turę, warto najpierw wykonać wszystkie łatwiejsze działania, a te obarczone najwyższym współczynnikiem ryzyka zostawić na koniec.

Całość brzmi prosto? No cóż... Choć na pierwszy rzut oka tak jest, to sensowne opanowanie zasad jest jednak pewnym wyzwaniem, zwłaszcza jeśli nie miało się wcześniej styczności z "Blood Bowlem". I w tej kwestii niestety gra nie pomaga. Choć cała kampania dla pojedynczego gracza, która skupia się na powrocie niegdyś najlepszego zespołu Reikland Reavers do glorii i chwały, jest swoistym samouczkiem, to nawet po ukończeniu tego trybu wiele informacji trzeba pozyskiwać z dodatkowych źródeł albo po prostu rozegrać sporo meczy. 

  

Wystarczy wziąć pod uwagę różnorodność zespołów. Tutaj w grę wchodzą nie tylko umiejętności poszczególnych zawodników, ale też ich pochodzenie. Każdą rasą gra się diametralnie różnie. Standardowo ludzie są najbardziej uniwersalni, ale na przykład krasnoludy to twarde jednostki raczej niezbyt zwinne, a wysokie elfy łatwo powalić na ziemię... O ile w ogóle uda Wam się ich dorwać. Łącznie w grze na starcie można wybierać spośród ośmiu ras, jednak jestem pewien, że z czasem w kolejnych DLC uzyskamy dostęp do następnych (najbardziej kompletna edycja pierwszego "Blood Bowl" zawiera aż 23 grywalne rasy). Całości dopełnia tryb menedżerski, gdzie rozwijamy zawodników, dbamy o rozbudowę stadionu, a także opiekujemy się sztabem trenerskim.

"Blood Bowl II" to nie jest gra skierowana do szerokiego grona odbiorców. Zaczynając od turowego ujęcia gry w brutalną odmianę futbolu amerykańskiego, wiedzcie, że nie jest to gra, którą odpalicie na imprezie albo gdy wpadnie znajomy nieobeznany z tematem. Wytłumaczenie graczowi zasad nie wystarczy. Sam mecz wymaga co najmniej trzydziestu minut główkowania. I to tylko wtedy, kiedy macie już ograną konkretną rasę zawodników. Na początku możecie dwie połowy po osiem tur rozgrywać nawet półtorej godziny.



Razi sztuczna inteligencja przy rozgrywkach solo. Rozumiem, że jak z orkami spotkają się krasnoludy, to leżąca na murawie piłka interesuje mało którego zawodnika, bo przecież można wszcząć regularną bijatykę, ale wielokrotnie obserwowałem totalne absurdy na płaszczyźnie taktycznej. Widać, że twórcy gry duży nacisk położyli na rozgrywki sieciowe. W tym trybie można brać udział swoim zespołem w najróżniejszych ligach, a także handlować swoimi zawodnikami.

Denerwująca może być też spora losowość wydarzeń. Jak wspomniałem, większość akcji bazuje na rzutach kośćmi i statystykach. W takim układzie nieprzewidywalność jest normą, ale czasem dodaje ona nawet odrobinę smaczku. Gorzej, gdy przy blisko siedemdziesięcioprocentowej szansie na podniesienie piłki, ma się prawie dziesięć nieudanych prób. Pod tym względem Cyanide Studios ma jeszcze sporo pracy do wykonania.



"Blood Bowl II" dorobił się nowego silnika graficznego i trzeba przyznać, że oglądanie wydarzeń na boisku sprawia przyjemność. Postaci ruszają się autentycznie, ciosy wymierzane przeciwnikom aż ociekają brutalnością. Wszystko to obleczone jest charakterystycznym sznytem graficznym nawiązującym do figurkowego pierwowzoru. Niestety w tej kwestii też nie jest idealnie. Widać, że "Blood Bowl II" nie jest grą o bardzo wysokim budżecie. Animacje dość szybko zaczynają się powtarzać, a brak możliwości pomijania scenek powoduje, że tym mocniej zwracamy na to uwagę. Do tego czasami postacie przechodzą przez siebie – detekcja kolizji do doszlifowania.



"Blood Bowl II" nie jest pozycją dla każdego. To raczej tytuł dla zapaleńców, którzy mieli do czynienia z pierwszą odsłoną gry albo grali sporo w "planszowy" oryginał. Te osoby mogą prawie w ciemno decydować się na zakup. Choć produkcja wymaga jeszcze wielu szlifów, to Cyanide udowodniło, że szybko nie porzuca swoich produkcji i wsłuchuje się w głos społeczności. Graczom, którzy nie mieli styczności do tej pory z najbrutalniejszym futbolem w Starym Świecie, ale szukają nietuzinkowej gry sportowej i nastawiają się na sieciowe zmagania, mogę zasugerować, żeby najpierw spróbowali swoich sił z pierwszą częścią "Blood Bowla". Tę można nabyć za mniejsze pieniądze. Jeśli klimat i model rozgrywki przypadnie Wam do gustu, wtedy śmiało możecie inwestować w drugą część.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones